Jak to z Księgą Bafometa było
Jest kilka powodów, dla których uważam Księgę Bafometa za dzieło wyjątkowe. Chciałabym tutaj trochę o tym opowiedzieć, opowiedzieć o mojej przygodzie z tym niezwykłym dziełem, z jego autorami oraz z głównym bohaterem książki – androgynicznym bóstwem zwanym Bafometem.
Od pierwszego, oryginalnego wydania Księgi Bafometa minęło już prawie 10 lat, a poruszona w niej tematyka nie tylko się nie przedawniła, ale wręcz zyskała na aktualności. Sam zaś Bafomet na dobre rozgościł się nie tylko w kręgach okultystyczno-magicznych, ale też w popkulturze.
Sięgnęłam po Księgę Bafometa zaraz po jej wydaniu w 2012 roku, głównie dlatego, że wcześniej już miałam styczność z energią tego bóstwa, podczas poświęconych jemu/jej ceremonii. Ceremonie te odbywały się w warunkach podobnych do tych opisanych w rozdziale „Opowieści z kręgu Bafometa”:
Jest sobotnia noc, a ja spędzam ją w środku lasu wraz z grupą ubranych w czarne szaty ludzi, którzy melodyjnie wyśpiewują imię Bafometa.
Tak to mniej więcej wyglądało z zewnątrz, choć w rzeczywistości wszystkiemu towarzyszyły również bardzo głębokie doświadczenia duchowe i metafizyczne, które są trudne do opisania i które z wielu względów zatrzymam dla siebie.
Energia Bafometa jest zazwyczaj bardzo intensywna i żywiołowa, dlatego po kilku takich doświadczeniach pojawiła się potrzeba uchwycenia szerszej perspektywy i zapoznania się z historycznym i merytorycznym kontekstem tego fascynującego bytu. I to również po to, by lepiej się przygotować na kolejne spotkania. Zwłaszcza że w magicznym plemieniu, którego częścią jestem, inwokacja Bafometa jest kluczowym elementem jednego ze stopni wtajemniczenia.
Mniej więcej w tym samym czasie nakładem wydawnictwa Mandrake of Oxford ukazała się The Book of Baphomet, która za sprawą bliskiej znajomości z autorami, bardzo szybko wpadła mi w ręce, jeszcze ciepła i emanująca energią opisanych w niej rytuałów i ceremonii.
Chciałabym w tym miejscu podziękować Moggowi Morganiowi z wydawnictwa Mandrake of Oxford – za podpisanie ze mną mojego pierwszego kontraktu wydawniczego oraz za objawienie mi kilku podstawowych zasad, którymi rządzi się rynek wydawniczy.
Historia Bafometa przedstawiona przez Nikki i Juliana jest niezwykle ciekawa i wciągająca, a podejście do tematu wszechstronne i nowatorskie. Nie jest to jedna z tych nudnych okultystycznych książek pełnych nieistotnych faktów, które wpływają jedynie na gabaryty dzieła, niewiele istotnego do niego wnosząc. Oprócz historycznych faktów i ciekawostek w Księdze Bafometa znalazły się opisy osobistych, a często bardzo intymnych doświadczeń autorów, którzy są praktykującymi magami chaosu i którzy obcowali z energią Bafometa wielokrotnie i w różnorakich okolicznościach. Dzięki takim wyznaniom „naocznych świadków” Księga Bafometa stała się bardziej autentyczna i fascynująca.
Jednak największym atutem tej książki jest moim zdaniem to, że jest ona dziełem dwóch osób, które połączyła magiczna misja. Pierwiastek męski i żeński mieszają się tutaj ze sobą, tworząc androgyniczną całość i unikatową różnorodność perspektyw. Sami autorzy wspominają, że w procesie tworzenia wzajemnie redagowali i edytowali swoje zapiski i nie bardzo potrafią powiedzieć, kto jest autorem, którego rozdziału. W jednym z nich czytamy:
Napędzeni naszym wspólnym pragnieniem, podjęliśmy się poszukiwania wizji, stosując praktyki seksualne i magiczne. Rozmawialiśmy o tym godzinami, wymienialiśmy się zdjęciami, szukaliśmy Bafometa, spacerując po zakamarkach wyspy, którą zamieszkujemy. Badając noosferę naszej planety, uzyskaliśmy inną perspektywę na świat i jego olbrzymie rozmiary. Bafomet – największy z bogów!
Gdy Księga Bafometa wpadła w moje ręce po raz pierwszy, pochłonęłam ją bardzo zachłannie, kierowana głodem fascynacji, a na podstawie zgromadzonych w niej informacji oraz osobistych doświadczeń szkicowałam swoją pierwszą interpretację Bafometa.
W procesie tłumaczenia odkryłam wiele pobocznych wątków i ścieżek, które warto byłoby jeszcze sprawdzić i zbadać – przygoda z Bafometem nie kończy się, a wkracza na nowe tory, które, mam nadzieję, pozwolą na dalsze zgłębianie nieskończonej tajemnicy, jaką jest życie na tej planecie, tu i teraz…
Równie fascynujących przygód życzę każdej osobie, która sięgnie po tę magiczną księgę… Pozwólcie sobie wpaść w kudłate objęcia Bafometa, poznajcie smak i zapach tajemnicy, którą w sobie nosi:
Oto metafora, która szeroko otwartymi oczyma postrzega samą siebie i która rozumie siebie poprzez siebie i poprzez nas. Wszechogarniająca, analizująca i pochłaniająca samą siebie świadomość. Nietrwałość, która niszczy wszystko, rozkoszując się na próżno wszechświatem, który trwa w stanie solve et coagula. Zabawny kozioł ze skrzydłami. Przywołujemy cię, celebrujemy twoją obecność i odpędzamy cię śmiechem
IO BAPHOMET